… była sobie Beth Katz. Beth swoją przygodę z butami zaczęła jako modelka dla butów, czy też raczej zaczęła ją jej zgrabna stópka. Okazało się jednak, że modelka nie służyła wyłącznie jako stopa, ale miała swoje zdanie na temat sposobu, w jaki but został wykonany. Szczęśliwie spotkała na swojej drodze Herberta Levine’a, który docenił samorodny talent Beth (nigdy nie studiowała projektowania obuwia). To spotkanie zaowocowało najpierw małżeństwem w 1946 roku, a następnie założeniem własnej działalności w 1949. Decyzja o prowadzeniu własnej firmy obuwniczej zapadła, ponieważ Beth – pracując już jako projektantka obuwia u Andrew Geller’a – nie miała szansy realizować na tym stanowisku swoich niezwykle kreatywnych pomysłów.
Warto może wspomnieć, że od lat dwudziestych do pięćdziesiątych najlepsze buty na świecie powstawały w Stanach Zjednoczonych, a metka „made in Brooklyn” czy „New York Shoes” oznaczała luksus i najwyższe rzemiosło. Państwo Levine w swojej firmie wprowadzili najwyższe w tym okresie pensje dla zatrudnionych pracowników: podczas gdy angielskie przedsiębiorstwa płaciły swoim pracownikom 28 dolarów tygodniowo, oni ustanowili stawkę na poziomie 120 dolarów. Nigdy w całej swojej karierze nie oszczędzali na jakości.
W swojej pracy Beth Levine kierowała się przede wszystkim zasadą, że jeśli but jest piękny, ale nie jest dopasowany do stopy, to nie jest but dobrej jakości – but musi zaspokajać i oko, i stopę. Twierdziła także: Projektuję buty nie dlatego, że ich potrzebujecie, ale dlatego, że ich pragniecie.
Co takiego zrobiła Beth, że Manolo Blahnik uznał ją za najbardziej wpływową amerkańską projektantkę obuwia XX wieku? Nie wyobrażacie sobie jak trudno było mi dokonać wyboru, bo wydaje mi się, że każdy bucik jest wyjątkowy i ma ciekawą historię.
W 1953 roku Beth Levine wprowadziła jako pierwsza klapki na obcasie, które trzymały się na stopie dzięki specjalnej, elastycznej wkładce w podeszwie zwanej „Spring-o-lator”. Projektantka wspomnała po latach, że te buty były sensacją: gdy biegła do kawiarni w Cannes na spotkanie z mężem dwóch Anglików zaczęło biec za nią, żeby zobaczyć jak te buty są wykonane i dlaczego nie spadają ze stopy.
Źródło: http://lustforshoes.com/?p=162
Beth lubiła swoimi projektami rozśmieszać swojego męża i dzięki temu powstał No-Shoe, czyli but, który miał być przytwierdzany do stopy za pomocą specjalnego środka. Pytanie czy taki topless shoe to nie jest po prostu… podeszwa? ;)
Źródło:http://www.emergingfervour.com/fashion/more/a-thank-you-to-beth-levine-for-pushing-the-boundaries-of-shoe-design/
Przede wszystkim jednak sławę i nagrodę przyniosły Marlene Boots, czyli coś w rodzaju butów połączonych z pończochami. Nazwa butów została nadana na cześć nóg Marleny Dietrich, a sam projekt miał na celu wydłużenie i wyszczuplenie nóg potencjalnej klientki – jest rok 1966, mini-spódniczki szaleją, więc taki rodzaj obuwia od razu staje się sukcesem. W 1967 roku Beth i Herbert Levine otrzymują za nie Coty Award. Niestety nie udało mi się znaleźć oryginalnego projektu z 1966 roku, który znajduje się w książce, więc zdjęcie poniżej jest już wersją mniej radykalną, czyli krótszą i bez konieczności łączenia butów z pasem.
Źródło: http://beauty-is-a-warm-gun.blogspot.com/2012/03/you-drive-like-demon
Generalnie zasługą Levine’ów było zrobienie z butów jesienno-zimowych butów, które także mogą być modne. Wcześniej nie było to takie oczywiste, a kiedy Beth zaprojektowała pierwszą kolekcję kozaków wiele osób uznało to za śmieszne przedsięwzięcie – w końcu w chłodniejszym sezonie buty mają być ciepłe, ale ładne? A jednak na przekór niedowiarkom i ta kolekcja cieszyła się powodzeniem.
Jednym z moich ulubionych modeli są buty ozdobione pawimi piórami – lubię ten motyw i paletę barw pawiego ogona. Te buty powstały na zlecenie Gene Moore na wystawę sklepu Tiffany. Beth Levine tak bardzo spodobał się ten projekt, że jeden but zatrzymała dla siebie:
Źródło: http://www.davidhamsley.com/index.php#mi=2&pt=1&pi=10000&s=12&p=1&a=0&at=0
O tym wszystkim przeczytacie w książce Beth Levine Shoes napisanej przez Helene Verin. Jak na album ma zupełnie sporo tekstu ;) Ze względu na ilustracje na pewno warto po nią sięgnąć.
Źródło: http://www.candobooks.com.au/catalog/beth-levine-shoes-p-4910
Dla projektantki nie było rzeczy niemożliwych do zrobienia, nie przyjmowała do wiadomości argumentów „nie da się”, „nikt tak nie robi” czy „kto to będzie nosił”. Jej fantazja nie znała granic. Szkoda więc, że jest tak mało znana.
Osoby uzależnione od obuwia odsyłam do odwiedzenia strony zachęcającej do kupna książki, gdzie możecie obejrzeć część projektów, a także do oglądania wystaw – w muzeum w Bonn Shuhtick, do holenderskiego muzeum butów, do kanadyjskiego muzuem butów stworzonego przez rodzinę Bata w Toronto oraz do wirtualnego muzeum butów. Jest co oglądać.
P.S. Nie mogłam się opanować: jeszcze jeden projekt. Do Beth Levine zgłosiła się Diana Vreeland, wówczas redaktorka Harper’s Bazaar, i poprosiła o buty, które: będą na niewielkim obcasie, z podniesionym noskiem, otwarte, ale jednak zamknięte i do tego ozdobione kamieniami szlachetnymi. Beth stworzyła buty nazwane Lampą Alladyna (1959):
Źródło: http://www.wornthrough.com/2009/page/24/